Dzięki rosnącemu zainteresowaniu azjatyckimi kosmetykami maski w płachcie przeżywają właśnie swój renesans. Jakiś czas temu, stosunkowo niedawno, do drogerii zawitała propozycja takiej maseczki ze strony firmy Garnier, w trzech różnych wariantach:
- MOISTURE+AQUA BOMB - dla skóry odwodnionej
- MOISTURE+FRESHNESS - dla skóry normalnej i mieszanej
- MOISTURE+COMFORT - dla skóry suchej i wrażliwiej
Nie byłam nimi wcześniej specjalnie zainteresowana, jednakże trafiłam ostatnio na promocję i postanowiłam wypróbować je w ciemno. Ot, bezmyślnie dwie wpakowałam do koszyka. Wybrałam wersje AQUA BOMB i FRESHNESS.
Produkt
Jako pierwszą użyłam wersję MOISTURE+FRESHNES, skierowaną do skóry normalnej i mieszanej. Zadaniem kompresu jest oczyszczenie twarzy przy jednoczesnym zapewnieniu jej nawilżenia oraz odświeżenia. Maska posiada ekstrakt z zielonej herbaty.
Aplikacja
Troszeczkę różni się od tej u typowej maski w płachcie (a może po prostu od ich większości). Po wyciągnięciu widzimy, że płachta ma dwie strony - materiałową białą i foliową niebieską. Maskę przykładamy do twarzy białą stroną, a potem zdejmujemy folię. Myślę, że to jest wygodne rozwiązanie, wyklucza to możliwość pomylenia stron.
Maseczka jest bardzo mokra, ale z niej nie kapie. Rozmiar jest nieco za duży jak na mój gust, bardzo szeroki, podczas gdy np. otwór na usta z kolei jest dosyć mały. Po nałożeniu przyjemnie chłodzi.
Producent zaleca trzymać produkt na twarzy 15 min, ja jednak spędziłam z nim pół godziny - a nawet wtedy maseczka wciąż była mokra, ale prawdę mówiąc, nie chciało mi się już w niej siedzieć. Po zdjęciu płachty twarz rzeczywiście była nawilżona, jednak nawilżenie to wymagało zamknięcia, czyli dopełnienia kremem. W innym wypadku moja twarz prawdopodobnie by się przesuszyła, więc efekt byłby odwrotny od zamierzonego. W związku z czym nie jest to produkt niezależny, do samodzielnego stosowania. Efektu oczyszczenia nie zauważyłam.
Skład
Jak już wspomniałam, wzięłam maseczki bezmyślnie, kierowana ciekawością (moją decyzję przyspieszył także brak czasu), więc podczas wizyty w drogerii nie zapoznałam się z jej składem, który po przyjrzeniu mu się w domu okazał się słaby. Nawet bardzo słaby. Oczywiście znajdziemy w nim parę fajnych pozycji takich jak obiecany ekstrakt z zielonej herbaty czy gliceryna, jednak więcej w nim złego niż dobrego: PEG-i, propylene glycol (i to na drugim miejscu w składzie!) czy parabeny.
Pełen skład: Maska - Aqua/Water, Propylene Glycol, Glycerin, p-Anisic Acid, Camellia Sensis Leaf Extract, Citric Acid, Dipotassium Glycyrrhizate, Glyceryl Acrylate/Acrylic Acid Copolymer, Hydroxethylcellulose, Limonene, Mannose, Methylparaben, PEG-40, Hydrogenated Castor Oil, Phenoxyethanol, Potassium Hydroxide, Potassium Sorbate, Propylparaben, PVM/MA Copolymer, Sodium Benzotae, Sodium Hyaluronate, Sorbitol, Xanthan Gum, Parfum/Fragance. Płachta - 100% naturalnego włókna celulozowego.
Podsumowanie
Szczerze? Sama już po te maski na pewno nie sięgnę. Zapoznam się jeszcze z drugą, którą już kupiłam, wypróbuję, obadam skład (ale nie spodziewam się po nim rewelacji) i podziękuję. Owszem, muszę przyznać, maska nawilża. Ale oprócz nawilżenia daje mi styczność z połową tablicy Mendelejewa, z którymi niekoniecznie chciałabym romansować na dłuższą metę. Jednorazowo, w ramach przygody, okej, ale nie będzie to trwały związek. Tym bardziej, że wolę dopłacić kilka złotych i zakupić jakąś maseczkę koreańską, która być może też nie ma składu idealnego, ale na pewno mimo wszystko treściwszy w ekstrakty, a przy tym daje taki efekt WOW, że jestem jej w stanie tę chemię wybaczyć. Sorry, Garnier, not this time.
Cena: 8,99
Pojemność: 32g
PAO: jednorazowego użytku
Dostępność: Rossmann, Hebe, Super Pharm
Ja mam wersję aqua bomb i, no cóż, leży od jakiegoś czasu w kosmetycznym pudle i czeka na swoją kolej. Jakoś póki co mi się do niej nie spieszy, serce mi nie wali jak oszalałe na myśl o tym, że mogę ją zrobić :P
OdpowiedzUsuńPs. Gratuluję pierwszej obserwatorki haha :D
Ojej, dziękuję, miło mi <3! No, jak wspomniałam, moim zdaniem można spróbować raz i lepiej sobie odpuścić. Szkoda taką chemią buzię obarczać :( Ale nawilżać rzeczywiście nawilża, więc przynajmniej tyle zrobi, jeśli w końcu ją otworzysz :D
UsuńOtworzę otworzę - może nawet dzisiaj? Kto wie ;) Nawilżenie nigdy nie zaszkodzi, a przy okazji powinnam zacząć zużywać te wszystkie maski, maseczki itp, bo powoli miejsce mi się w domu kończy. A potem się dziwię, że nie mam z czego robić projektu denko :P
UsuńHahaha :D Ja tak mam z glinkami. Zieloną i czerwoną zużyłam do połowy i zalegają - raz, bo więcej zabawy z nimi niż z maskami w płachcie, a dwa, pomimo regularnego stosowania nie zauważyłam żadnych efektów. A zielona jest tak zachwalana! Mam chyba coś nie tak ze skórą :'D
Usuńskladu super nie ma , ale chociaz ma ladny design :D
OdpowiedzUsuńHahaha, to prawda! Bardzo estetyczny jest. I śmieszny kształt ma, taki wieki kwadrat.
UsuńSuper recenzja, widać, że bez owijania w bawełnę haha! Strasznie byłam ciekawa tych masek, może kiedyś się skuszę :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to w jaki sposób wszystko opisujesz, zostaję na dłużej :D
Raz to nie grzech, sama się pokusiłam. Ale odradzam częste stosowanie, bo jednak skład mają lipny, a to nie te czasy, kiedy w drogeriach fajnych kosmetyków nie ma co szukać.
UsuńCieszę się bardzo, że podeszła ci moja osoba, doceniam to i strasznie mi miło <3 Dziękuję!
Od chwili pojawienia się ich na rynku jakoś mnie nie przekonują, ani nie kuszą by wypróbować :) Twoja opinia tym bardziej mnie w tym utwierdziła :D
OdpowiedzUsuńZostaję na dłużej! :)
Ja bardzo lubię testować różne nowości, więc się skusiłam po cenie promocyjnej :D Poza tym dzięki temu można też oszczędzić fatygi i rozczarowania innym, hahaha.
UsuńSuper, bardzo się cieszę i dziękuję :)
Takie szczere recenzje lubię najbardziej! Od dawna interesowały mnie te maski, ale widać, że nie ma zbytnio na co się "rzucać". Ja najbardziej lubie maski w tubkach, słoiczkach, buteleczkach, wielokorotnego użytku. Zdecydowanie taniej do tego są naprawdę fajne :)
OdpowiedzUsuń+ dodaje do obserwowanych :)
Zachęcam również do obserwacji mojego bloga :)
http://zanett01.blogspot.co.uk
Cieszę się, że ci się spodobała ta recenzja, staram się, żeby wszystkie były tak rzetelne :)
UsuńJeszcze nie miałam maseczki w płachcie i pewnie ze względu na taki skład się na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńnie warto ;)
UsuńNie wiem czemu nie mogę Cię zaobserwować :c A co do tych maseczek to mogliby sobie pozwolić na lepsze składy, taka wielka firma a wypuszcza takie g...
OdpowiedzUsuńSzkoda, fajnie byłoby mieć taką obserwatorkę :( Niestety dużo znanych większych firm o już wyrobionej marce puszcza takie syfy :/
UsuńSzkoda, że to taki niewypał :-(
OdpowiedzUsuńPrawda, przydałaby się ogólnie dostępna, drogeryjna maska w płachcie o chociażby przyzwoitym składzie...
UsuńSzkoda, bo chciałam spróbować. Piękny blog. Obserwuję, zapraszam do mnie zawsze się odwdzięczam. Pozdrawiam, Ola XOXO
OdpowiedzUsuńhttp://e-ster85.blogspot.com/
No niestety, ten produkt to taki średniak idący wręcz w stronę niewypału... Co do wyglądu bloga dziękuję i również pozdrawiam :)
UsuńJa miałam wersję niebieską i u mnie fajne się sprawdziła, choć nie wiem czy sięgnę ponownie właśnie patrząc na skład.
OdpowiedzUsuńJak napisałam - ja nie mogę narzekać, mi również nawilżyła nieźle twarz. Uważam jedynie, że efekt nie jest na tyle zachwycający, albo odbierający mowę swym spektakularnym działaniem, by jednak zdecydować się na obarczanie skóry taką dawką chemii :)
UsuńMiałam wersję niebieską i pomimo składu całkiem fajnie wspominam.:) Ale dla mnie trochę za droga zabawa. ;p
OdpowiedzUsuńDla mnie cena byłaby w porządku, gdyby skład tak nie raził. A tak... cóż, nie mam zamiaru płacić niemałych jak na jednorazową maseczkę pieniędzy, która składa się głównie z chemii :P
Usuń