czwartek, 8 kwietnia 2021

Oriflame - hity i nowości: Tender Care Gift Box, maseczki Love Nature, maskara The One Eyes Wide Open, Giordani Gold - puder i bronzer


Witajcie po przerwie. Przepraszam was za przestój we wpisach, ale ostatnio nie miałam zbyt wiele czasu przez trudny okres w pracy i problemy zdrowotne - jestem obecnie po operacji tarczycy. Ale to nie blog-pamiętnik, więc nie będę się rozwodzić nad tym tematem, jedynie chciałam się nieco usprawiedliwić :)

A teraz przejdźmy do tego, co nas wszystkie na tym blogu interesuje najbardziej - kosmetyków... 

Jakiś czas temu otrzymałam od marki Oriflame propozycję przetestowania ich produktów. Chętnie na to przystałam, ponieważ mam kilka prawdziwych perełek tej marki, do których wracam. I właśnie taki zestaw sobie wybrałam do testów - z innymi wersjami znanych mi i lubianych przeze mnie kosmetyków oraz produktami, które są dla mnie nowością.


Oriflame - Tender Care Gift Box, Let's Celebrate, Blackcurrant, Original

Kremy Tender Care nie są dla mnie nowością, jest to produkt, który szczerze lubię i sięgam po niego regularnie. Jest to mój ulubiony produkt do... leczenia zajadów. Nie mam tego problemu często, ale jak już się pojawi, jest niezwykle problematyczny, bo kłopotliwy do wyleczenia. Teraz mi łatwiej, bo mam sprawdzone sposoby, ale pierwsze zajady leczyłam kilka tygodni i niestety nie przesadzam. Stosowałam różne pomadki, kremy, maści z apteki. Ale moim ratunkiem okazała się klasyczna wersja kremu Tender Care, dlatego do testów wybrałam sobie zestaw Tender Care Box.

Moja wersja składa się z trzech rodzajów kremu: wersji klasycznej, Let's Celebrate oraz Blueberry. Kremiki są małe, o pojemności 15 ml, zamknięte w drobnych, plastikowych słoiczkach. Jest to idealny format tego typu produktów, bo są to kosmetyki wydajne, a takie opakowanie jest praktyczne, zmieści się do torebki, sprzyja podróżom, jest po prostu poręczne.

Formuła jest zbita, ale delikatnie się rozpuszcza pod wpływem ciepła palców i staje się przy tym bardziej plastyczna. Składnikami aktywnymi balsamu jest wosk pszczeli i witamina E. To tłusty produkt, dlatego ja nie używam go pod makijaż, tylko na noc, przy wieczornej pielęgnacji. Acz w ciągu dnia może być stosowany jako remedium na spierzchnięte usta. 


Używam tego produktu na wiele sposobów:

- na spierzchnięte wargi (w tym wspomniane zajady) - przyspiesza regenerację ust, jednocześnie chroni je przed dalszym przesuszaniem,

- jako serum pod oczy - krem wspaniale odżywia te okolice, jeśli nałożę go cienką warstwą na noc, to rano okolica pod oczami jest nawilżona i taka wypoczęta, a niestety coraz częściej czuję napięcie w tej okolicy, więc to prawdziwy ratunek,

- jako serum na suche skórki - ja nie mogę mieć na palcach zadziorów ani suchych skórek, bo należę do tych osób, które te skórki męczą i skubią. Balsam je zmiękcza, sprawia, że szybciej znikają i niweluje powstawanie kolejnych,

- na liszaje - wyskakują mi się na skórze bardzo rzadko, ale jeśli już się pojawią, to krem Tender Care pomaga mi je szybko wyleczyć.

Wszystkie kremiki działają w ten sam sposób, nie widzę między nimi różnic poza zapachem. Tu oczarowała mnie wersja Blackcurrant, która pachnie po prostu przepięknie, jak owoce leśne, a zapach jest intensywny. Pozostałe wersje są niemalże bezwonne, mają bardzo subtelną, słodkawą woń. 

Rozpisałam się, ale dlatego, że naprawdę lubię te kremiki (z resztą nie tylko ja, moja babcia również bardzo je lubi) i słowa same mi się nasuwały :D



Oriflame, The One Eyes Wide Open, Tusz do rzęs zwiększający objętość i podkręcający

Fioletowa maskara The One 5w1 Wonderlash to mój ulubiony tusz do rzęs od czasów gimnazjum. Ciekawość sprawia, że sięgam po inne tusze, ale jednak regularnie wracam do tej maskary. I ta ciekawość sprawiła, że postanowiłam przetestować inny tusz z linii The One i... nie zawiodłam się.

Wybrany przeze mnie tusz ma szczoteczkę z naturalnym włosiem o nietypowym kształcie. Atutem tego tuszu jest to, że już od otwarcia ma idealną konsystencję do używania - nie jest nadmiernie mokry. Maskara wydłuża rzęsy i bardzo ładnie je rozdziela. Pogrubia rzęsy, ale bardzo subtelnie. Pierwsza warstwa daje dość naturalny efekt, ale produkt pozwala na budowanie efektu poprzez dokładanie kolejnych warstw bez sklejania rzęs.

Nietypowy kształt szczoteczki nie sprawiał mi problemu, a przy makijażu dolnych rzęs okazał się dużym atutem. I prawdę mówiąc zachowam sobie tę maskarę właśnie do stosowania na dolne rzęsy, bo o ile łatwo o dobry tusz do górnych rzęs, tak wiele z nich na dolnych rzęsach wygląda ciężko, zbyt grubo je oblepia, skleja, wyglądają sztucznie lub tusz brudzi dolną powiekę. Natomiast ten nie sprawia żadnego z wymienionych problemów, moje dolne rzęsy dawno nie wyglądały tak ładnie - są podkreślone, ale nie obciążone. 



Oriflame, Giordani Gold, puder do twarzy w kompakcie, Light

Wybierając ten puder wyszłam trochę poza swoją strefę komfortu, bo nie przepadam za pudrami prasowanymi, stosuję te sypkie, bo dają mi większą kontrolę. Ale ten okazał się przyjemny, jest lekki, nie wygląda sucho na skórze, a jednocześnie ładnie ją wygładza, niwelując widoczność porów. Ma jasny kolor, który jest pół-transparentny, nie zauważyłam, aby przyciemniał skórę, a posiadam bladą cerę. Jego formuła zawiera pudry mineralne, antyoksydanty i filtr SPF 15.

Puder nie utrzymuje szczególnie długo efektu matu, ale mnie osobiście to nie przeszkadza - ja używam pudru dla utrwalenia mokrych produktów, a matowa skóra jest dla mnie skutkiem ubocznym, a nie docelowym efektem. Lubię, gdy podkład połączy się z pudrem dając efekt promiennej cery (nie mylić z tłustą ;) i ten właśnie taki efekt daje, co mi się podoba. Dla mnie jego lekkość to atut, ale osoby lubiące matową skórę mogą się rozczarować. Puder dobrze współpracuje z innymi produktami do makijażu, nie wpływa negatywnie na ich trwałość, nie powoduje ważenia się fluidów ani innych niespodzianek. 

Jedyne ale, jakie mam, to puszek, mógłby być grubszy i posiadać tasiemkę na palce - bez niej trzeba złapać puszek palcami, przez co możemy na niego przenosić bród i bakterie 

To dobry, lekki i dzienny puder, ale także fajny produkt do kontrolowania wyglądu skóry w ciągu dnia i awaryjnych poprawek, gdyż mały rozmiar sprawia, że jest poręczny, idealny do wrzucenia do torebki, opakowanie posiada lusterko, a sama kasetka wygląda ładnie i elegancko. 




Oriflame, Giordani Gold, puder brązujący w kulkach, Natural Bronze

Do sięgnięcia po ten bronzer również zachęciła mnie ciekawość, bo przyznam wam szczerze, że nigdy nie używałam żadnego produktu w formie klasycznych kuleczek. Znam je jedynie z kosmetyczki mojej mamy, która bardzo lubiła tego rodzaju bronzery. 

I powiem wam, że machanie pędzlem w tych kuleczkach jest całkiem satysfakcjonujące, chyba zaczynam rozumieć sympatię do nich. Co do samego bronzera nie mam zbyt wiele do powiedzenia, to dobry produkt. Jest to zdecydowanie ciepła tonacja, odpowiednia do brązowienia/opalania twarzy, nie konturowania. Myślę, że będzie pięknie współgrał z ciepłymi karnacjami, dla mnie - osoby o bladej skórze o różowej tonacji - jest aż nadto ciepły. Natomiast na pewno będę po niego sięgać po złapaniu pierwszej opalenizny, bo bronzer ma bardzo ładne, miękkie i satynowe wykończenie, nie wygląda tak pudrowo, jak większość prasowanych bronzerów. 

Minusem jest to, że ja bałabym się brać je w podróż, może to mylne wrażenie wywołane brakiem doświadczenia z takimi produktami, ale bałabym się, że mimo osłonki z gąbki, która jest w opakowaniu, kuleczki mi się pokruszą. 




Oriflame, Love Nature, Clay Mask Burdock - oczyszczająca maseczka z łopianem i Creamy Mask Oat - kojąca maseczka z owsem

Maseczki nie są dla mnie nowością, je również już stosowałam i byłam z nich zadowolona - opisywałam wam je już tutaj, dlatego opiszę je po krótce, gdyż moje odczucia się nie zmieniły:

Są to klasyczne maseczki o kremowej formule, które należy po aplikacji zmyć. Wersja nawilżająca jest kremowa i delikatnie zastyga, dzięki czemu łatwo można ją zmyć. Z kolei maska z łopianem to typowo zastygająca maseczka, przez co jej zmywanie jest nieco trudniejsze. 

Łopianowa maska dobrze oczyszcza skórę, delikatnie ją też ściąga, zmniejszając widoczność porów. Nie przesusza, ani nie podrażnia skóry. Z kolei owsiana wersja odżywia skórę, pozostawiając cerę miękką, nawilżoną i promienną.

Nie mogę się do nich przyczepić, ale raczej do nich nie wrócę - to nie mój typ masek, wolę zdecydowanie te w płachcie. 

Post reklamowy - powstał w ramach współpracy barterowej.


Zapraszam was również na moje social media:



Udostępnij

4 komentarze :

Dziękuję za zainteresowanie! Staram się odwdzięczać za wszystkie komentarze :)

Zgodnie z rozporządzeniem RODO zostawiając komentarz zgadzasz się na przetwarzanie swoich danych osobowych.

Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej na temat przetwarzania twoich danych osobowych wejdź w link "Polityka Prywatności" w prawej kolumnie bloga.

Designed by Blokotek. All rights reserved.