Ostatnio nie grzeszyłam aktywnością, ale zaliczenia na studiach wraz z przeprowadzką niespecjalnie mi na nią pozwalały. Dalej dużo przede mną, ale chwilę na post wreszcie znalazłam. Dziś opowiem wam o moim ulubionym kremie, który towarzyszy mi już od dłuższego czasu, a jakoś tak odkładałam i odkładałam napisanie o nim... Mowa o kolejnym, bo trzecim już po jaki sięgnęłam, kremie marki Miya, moim żółtym faworycie - Miya: Hello Yellow! Nawilżająco-odżywczy krem z masłem mango.
Jak wspomniałam, to już mój trzeci krem z serii myWONDERBALM i mam z nimi bardzo specyficzne relacje - z każdym z nich jest ona inna. Z różowym się polubiłam, z miętowym wręcz przeciwnie, a w żółtym... po prostu zakochałam!
Aplikacja
Z tym produktem jest niesamowicie przyjemna! Głównie za sprawą obłędnego zapachu mango, który jest intensywny i bardzo umila poranną pielęgnację. Producent deklaruje, że krem posiada formułę QuickAbsorb, dzięki czemu szybko się wchłania - zgadza się, muszę mu to przyznać, co więcej, nie zostawia mocno tłustawego filmu, jak wersja różowa. Te cechy sprawiają, że w przeciwieństwie do różanego kremu, (a podobnie jak kokosowy), nadaje się pod makijaż, dobrze współpracuje z każdym podkładem, jaki posiadam.
Kontynuując kwestię aplikacji, producent i ten krem poleca "do wszystkiego". Jak się sprawdza?
- Krem na dzień - jak najbardziej, ja głównie cenię go sobie właśnie w tej roli.
- Krem na noc - może być dla niektórych za mało treściwy, aczkolwiek np. na wyjazdach rzeczywiście korzystam z tego kremu jako produkt na dzień i noc.
- Primer pod podkład - dobrze sprawdza się w tej roli.
- Maseczka - po raz trzeci: absolutnie nie. Dla mnie maska to maska, a krem to krem. .
- Krem do wszystkiego - powtórzę się po raz kolejny: w ten sposób generalnie możemy zużyć każdy krem przeznaczony do twarzy. Dłonie i ciało są mniej wrażliwie, a dekolt i szyja porównywalnie do cery, więc praktycznie wszystko, co sprawdzi nam się do twarzy, nada się do stosowania na pozostałe partie ciała, o ile nie szkoda nam zużyć taki krem np. do stóp. A co do okolic pod oczami, tu sprawa wygląda podobnie, jest to już kwestia indywidualna, gdyż okolice oczu u każdego są w różnym stopniu delikatne. Podsumowując, ta uniwersalność nie jest wcale taka odkrywcza.
Działanie
Dobrze nawilża skórę, jest po nim gładka i miła w dotyku, a cera pozostaje przy tym matowa. Producent obiecuje także poprawę elastyczności skóry, ale tego, jako że sama szczęśliwie nie mam z tym problemu, stwierdzić nie mogę. Krem mimo dość bogatego składu nie zapchał mojej cery (a mam do tego niestety tendencję), ani nie wywołał na niej żadnych podrażnień.
Skład
Skład Hello Yellow to 94% naturalności. Krem nie zawiera w sobie parabenów, silikonów, olejów mineralnych, parafiny, PEG-ów, sztucznych barwników oraz glikolu propylenowego. Składniki aktywne to:
- Masło mango - nawilża i odżywia skórę, a także poprawia jej sprężystość i elastyczność.
- Olejek z pestek winogron - wygładza, odżywia i nawilża skórę. Poprawia jej elastyczność.
- Witamina E - wpływa na zwiększenie nawilżenia i odżywienia skóry.
- Prowitamina B5 - łagodzi i koi podrażnienia.
Podsumowanie
Nie miałam co prawda jeszcze wciąż w rękach wersji granatowej, ale wśród wszystkich poznanych przeze mnie produktach gamy myWONDERBALM jest to najlepszy w mojej opinii krem. Łączy w sobie pozytywne cechy wersji różowej i kokosowej, a jednocześnie jest pozbawiony ich wad. W dodatku przepięknie pachnie. Czego chcieć więcej?
Ale bym chciała powąchać! :D nigdy nie miałam takiego kremiku. Z firmą nie miałam osobiście styczności. Ale jeśli miałabym wypróbować jakiś wariant to najpierw skusiłabym się właśnie na mango :)
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam tę wersję! :)
UsuńJej mnóstwo dobrego słyszałam o tych kremach. Muszę w końcu je kupić i sprawdzić czy również mnie przypadną do gustu ;)
OdpowiedzUsuńMiałam zielony balsam i na początku mi się podobał, ale potem jakoś mi przeszło i nie uważam aby był to hiciarski produkt. Piszesz, że też miałaś inne wersje i jednak to żółta ma w sobie to coś :D Póki co mam pełną pielęgnację, ale może kiedyś go wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńMnie ten zielony również nie podszedł :/
UsuńJa kupilam rozowy i czeka na swoja kolej hihihi :D
OdpowiedzUsuńMam kokosowy i najpierw długo go uwielbiałam, a teraz nie jestem pewna, czy mnie nie zapchał :( A szkoda, bo działanie ma naprawdę fajne. Dobrze, że u Ciebie się spisuje :)
OdpowiedzUsuńA ja tego kokosowego ogólnie nie lubię :/
UsuńKontrowersyjne są te kremy, chętnie je przetestuje :)
OdpowiedzUsuńOj pełno artykułów teraz o nim ! Musimy przetestować i same przekonać się jak się spisze :)
OdpowiedzUsuńNiedawno go kupiłam, ale jeszcze nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńRównież go uwielbiam!
OdpowiedzUsuńZ tej marki jeszcze nic nie miałam. Jak widać nie ma się co zniechęcać, gdy jeden z produktów danej marki nam nie pasuje :)
OdpowiedzUsuńSzczerze mnie zaciekawiłaś - mango to ja uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńJa też - jeść, pić i najwidoczniej wąchać <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJest jeszcze wersja kokosowa, różana i z masłem shea :)
UsuńW takim razie cieszę się, że mam go w zapasie :D
OdpowiedzUsuńOJOJ WIĘC I JA MUSZE GO ZAKUPIĆ <3 JUŻ SAMO OPAKOWANIE PRZYCIĄGA DO ZAKUPU :)
OdpowiedzUsuń