Jestem łasa na ładne opakowania i piękne, owocowe zapachy, dlatego kupiłam te maseczki zaraz po ich premierze w super cenie 12 zł. Było to już ładną chwilę temu, jednak dałam sobie czas na przetestowanie ich. Poza tym w Rossmannie będzie promocja m.in. na maseczki, więc to odpowiedni moment na przybliżenie wam tych produktów. W skład serii Juicy Jelly Mask wchodzą trzy maski - dwie, które zakupiłam - odświeżająca maseczka z ananasem i witaminą C oraz nawilżająca maska z arbuzem i aloesem, a także produkty typu 2 w 1; oczyszczająca maska + peeling z kiwi i kaktusem. Tę ostatnią odpuściłam sobie, ponieważ używam obecnie peelingu z kiwi z L'Oreala i jakoś tak uznałam, że jeden taki kosmetyk wystarczy. Jego recenzja również pojawi się na blogu.
Ale wróćmy do maseczek.
Bielenda, Juicy Jelly Mask - Nawilżająca maska z arbuzem i aloesem
Maseczka zgodnie z nazwą ma formułę galaretki. Pachnie przepięknie, intensywnie arbuzowo. Nie jest to jednak zapach, po którym odczuwa się, że jest sztuczny. Ma w sobie małe drobinki, które delikatnie peelingują przy rozprowadzaniu produktu na twarzy. Zdecydowanie nie jest to jednak efekt wow, raczej drobiazg, taki mini bonus przy aplikacji. Chwilę po nałożeniu przyjemnie chłodzi i daje uczucie odświeżenia, więc to fajny produkt na ciepłe dni. Żelowa formuła dobrze osiada na skórze, nie spada, ani nie spływa z twarzy. Po zmyciu maski cera jest przyjemnie nawilżona i miękka, a także bardziej promienna. Nie wiem, czy przyniesie spektakularny efekt przy suchej skórze, ale dla mnie, przy mieszanej skórze - tłusta strefa T i suche policzki - jest zadowalający. Jej największym minusem jest zmywalność - schodzi dosyć ciężko, a ja jestem w tej kwestii leniem.
Bielenda, Juicy Jelly Mask - Odświeżająca maseczka z ananasem i witaminą C
Wersja ananasowa pełni nie tylko funkcję maski, ale również peelingu enzymatycznego. Jednak aby zadziałała jako peeling, należy masować twarz z zaaplikowaną maską około minutę, aby zawarte w niej drobinki mogły się rozpuścić. Maska odświeża i całkiem nieźle nawilża. Skóra jest po niej rozświetlona, sprawia wrażenie wypoczętej. Ma bardzo ładny owocowy zapach, niekoniecznie tylko ananasowy. Nie razi sztucznością, więc wrażenia zapachowe są bardzo przyjemne. Skóra jest nawilżona i promienna. Ma w sobie witaminę C, więc możliwe, iż stosowana regularnie rozjaśni przebarwienia. Jako peeling sprawdza się przyzwoicie, moja skóra jest po tej masce wygładzona, jednak obawiam się, że z dużą ilością suchych skórek mogłaby sobie nie poradzić. Ale to już tylko takie moje gdybanie, ponieważ sama nie mam raczej problemów z nadmiernym przesuszaniem się skóry, więc nie jestem w stanie tego sprawdzić.
Według producenta obie maski wystarczają na 12 aplikacji, mnie jednak wystarczyły na nieco więcej, a nakładałam je na całą twarz. Śmiało więc mogę rzec, że są wydajne (albo mam miniaturową twarz i tego nie zauważyłam :D).
Z tego co widziałam w Rossmannie ich cena wynosi 18.99, ale myślę, że warto się na nie skusić w ramach nadciągającej promocji 2+2 na odżywki do włosów, kosmetyki pielęgnacyjne do ciała, odżywki do paznokci i właśnie maseczki.
Poczułyście się zachęcone? :)
Maseczki wyglądają super. Wiele pozytywnych opinii o nich krąży :D Mnie najbardziej ciekawi wersja arbuzowa :)
OdpowiedzUsuńJa chyba jednak bardziej polubiłam ananasowa, choć arbuzową najpiękniej pachnie :)
UsuńNowa promocja w rossmanie? z tej chyba skorzystam. Fajne te owocowe maseczki:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Słyszę o nich pierwszy raz, ale ta z arbuzem musi być cudowna!
OdpowiedzUsuń>>alicce-alice.blogspot.com<<
Jestem ciekawa tych maseczek! Lubię owocowe, pachnące kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńMam wersję kiwi i to prawdziwa petarda :D Usunęła mi wszystkie suche skórki z nosa w mig :D
OdpowiedzUsuńsuper :D ja peeling kiwi mam z L'Oreala, teź jest bardzo przyjemny :D
UsuńNakręciłam się na wersję z arbuzem, lubię ten owoc, ale gdzieś czytałam, że to średni produkt, a najlepszy z tych trzech jest kiwi. Na razie i tak je odpuszczam, bo mam jeszcze kilka maseczek w zapasie ;)
OdpowiedzUsuńNa moje potrzeby jest dobry :) może się też skuszę na wersję kiwi, ale po zużyciu peelingu z kiwi z L'Oreala :)
UsuńPrawdę mówiąc, nie słyszałam jeszcze o tych maseczkach. Wydają się naprawdę warte uwagi. Szczególnie zainteresowała mnie wersja z arbuzem i aloesem. Z chęcią kupię, gdy moje maseczkowe zapasy zaczną się kończyć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
www.tipsforyoungers.blogspot.com
również pozdrawiam :)
UsuńFajnie wyglądają, kuszą opakowaniami, ale chyba odpuszczam jak nie ma po nich jakichś większych efektów ;)
OdpowiedzUsuńNie są jakieś zaskakująco genialne, ale nie są złe. To po prostu dobre produkty ;)
UsuńJa lubię zapach arbuza więc już wiem która bym kupiła :D coś czuję że mi nie starczyłoby na 12 aplikacji :D ojj brakuje mi Polskich drogerii :)
OdpowiedzUsuńKuszą mnie odkąd pojawiły się w zapowiedziach, a najbardziej to chyba kiwi. Ale on raaaaczej nie jest dostępny w Rossmannie, a tam planuję kupić maski na promocji 2+2, więc pokuszę się o którąś z tych 2. Jestem fanką arbuza więc pewnie będzie to ten wariant, a z drugiej strony kusi mnie obietnica peelingu enzymatycznego w ananasie :D Pierwszy raz wgl o tym słyszałam, nie wiedziałam, że to taki trochę produkt 2 w 1. W końcu kupię wszystkie 3 i tak zapewne z czasem, chociaż wydaje mi się, że będą to bardziej produkty na lato niż np. zimę :)
OdpowiedzUsuńtak, zdecydowanie, zimą przyda się coś treściwszego, to typowe lekkie formuły na ciepłe dni :)
UsuńWyglądają fantastycznie, jestem ciekawa jak działają. Muszą byc fajną opcją na upalny wieczór :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej kusi mnie wersja arbuzowa i w sumie kupiłam już kiedyś arbuzowe maski dla samego zapachu XD Z pewnością przy okazji jakichś zakupów w Polsce sobie je zamówię :)
OdpowiedzUsuńTeż tak robię XD kosmetyczny zapachofil (?) że mnie
UsuńJak wykończę moje maski (czyli w przyszłym stuleciu), to pewnie wypróbuję :) Co do zmywania - polecam takie gąbeczki z celulozy bodajże, ja kupuję w Rosie albo w Biedrze, bardzo ułatwiają robotę.
OdpowiedzUsuńMam tę z biedry, ale są jakieś noeprzujemne :/
UsuńJa się wahałam, ale ostatecznie żadnej nie wzięłam. Dałam sobie słowo, że kupię je, gdy zużyję to, co mam aktualnie w zapasach :)
OdpowiedzUsuń