Na blogu nastąpiła mała przerwa i jeden post wypadł, ale musiałam skupić się na zaliczeniach i dokończeniu pracy magisterskiej, ale już wracam!
Tym razem przychodzę do was (zawsze bawi mnie ten zwrot, jest popularny w internecie, ale w sumie dość absurdalny) ze zbiorczą recenzją produktów do pielęgnacji twarzy i ciała od Miya Cosmetics.
Miya Cosmetics to dość młoda polska marka, której marketing opiera się w dużej mierze na przedstawianiu produktów marki jako naturalnych. Nie wszystkie są w pełni naturalne, ale faktem jest, że cechuje je wysoki poziom naturalności składów, są wolne od silikonów, PEG-ów, olejów mineralnych parabenów.
Ja korzystam z tych kosmetyków od momentu, kiedy weszły na rynek (dłuuugi czas marka oferowała tylko cztery kremy, a potem nagle zaczęła zaskakiwać nowościami), ja te nowości sobie kupowałam co jakiś czas, testowałam i dziś mam dla was potężną recenzję z oceną większości produktów do pielęgnacji, jakie oferuje Miya Cosmetics: myPUREexpress 5-minutowa maseczka oczyszczająca z kompleksem [5% kwas azelainowy + glicyna], myPOWERelixir Naturalne Serum Rewitalizujące, myBEAUTYessence FLOWER BeautyPower, SecretGLOW Rozświetlający krem z witaminami all-in-one, myWONDERBALM Hello Yellow, myWONDERBALM I Love Me, mySUPERskin Lekki olejek do demakijażu i oczyszczania, mySOSscrub Ekspresowy peeling glinkowy do ciała, GLOWme Rozświetlająco-nawilżający balsam do ciała i dekoltu.
Miya Cosmetics: myWONDERBALM Hello Yellow
Mój ulubiony krem tej marki (a miałam aż trzy z pięciu dostępnych - jednego z nich (I'm CoCo Nuts) brakuje w tym zestawieniu, ale jego recenzja już kiedyś pojawiła się na blogu). Ma fantastyczny zapach - króluje w nim mango, jest to intensywna nuta, a przy tym pachnie jak świeży owoc, a nie w sztuczny, mocno chemiczny sposób.
Krem bardzo dobrze nawilża i szybko się wchłania. Nie pozostawia na skórze tłustej warstwy, jest raczej delikatnie rozświetlający. Nada się dla cery tłustej, ponieważ nie zapycha (a moja skóra ma do tego skłonność). Większość podkładów i korektorów ładnie się zachowuje w połączeniu z tym kremem, choć zdarzyło mi się, że jeden korektor się na nim ważył. Ma formułę, którą określiłabym pomiędzy nocną, a dzienną - jest dość treściwy, ale nie nadto ciężki i tym sposobem zimą służył mi na dzień, a teraz, w ciepłe dni stosuję go na noc.
To jeden z moich ulubionych kremów dostępnych na rynku i zużyłam kilka opakowań.
Krem ma 92,8% składników pochodzenia naturalnego. Substancje aktywne to masło mango, olejek z pestek winogron, witamina E i prowitamina B5.
Pojemność: 75 ml
Cena: 29,99
Miya Cosmetics: myWONDERBALM I Love Me
Ten krem ma dużo bardziej treściwą formułę niż wersja Hello Yellow, czuć w nim obecność olejków. Według opisu producenta ma tę samą formulację QuickAbsorb co wersja z mango, ale ja tego nie zauważyłam. Z tego powodu jest trudniejszy do stosowania pod makijaż, bo nie każdy podkład się z nim dogaduje - niektóre fluidy ślizgają się na tłustej warstwie, którą pozostawia. Niemniej to bardzo dobry krem, intensywnie nawilża i odżywia skórę, a przy tym - podobnie jak Hello Yellow - nie zapycha.
Pachnie różą, ale jeżeli nie lubicie tego zapachu, to nie martwcie się - nie jest on gryzący, a ja również za różą nie przepadam, więc wiem co mówię.
Ja preferuję go do stosowania na noc przez wzgląd na jego trudną relację z makijażem twarzy. Spodobał mi się na tyle, że zużyłam co najmniej dwie tubki tego kremu.
Krem w 96,8% składa się ze składników pochodzenia naturalnego. W jego formułę wchodzą: olejek z róży, olejek makadamia, olej sezamowy i olej słonecznikowy, a także ekstrakt z alg i witamina E.
Pojemność: 75 ml
Cena: 29,99
Miya Cosmetics: mySUPERskin Lekki olejek do demakijażu i oczyszczania twarzy, oczu, ust
Tu niestety się zawiodłam bardzo i głównie w tym produkcie podoba mi się jego zapach. Jest mocno owocowy, na mój nos najbardziej wybija się w nim morela. Olejek ten ma dość wodnistą formułę, łatwo przecieka przez palce. A mimo tego topornie rozprowadza się po twarzy. Pozostawia tłustą warstwę, ciężką do zmycia, a przy tym kiepsko radzi sobie z demakijażem (a przecież do tego miał służyć!), bardziej go rozmazuje, niżeli zmywa. Nigdy nie lubiłam olejków do mycia twarzy i ten również mnie rozczarował. I tak o to leży nieużywany, bo rzadko po niego sięgam, głównie wtedy, gdy zapomnę wacików.
Skład tego olejku jest w 99,5% naturalny. Aktywnie działają w nim: olejek z pestek moreli, olejek abisyński, olej ze słodkich migdałów oraz witamina E.
Pojemność: 140 ml
Cena 34,99 zł
Miya Comsetics: SecretGLOW Rozświetlający krem z witaminami all-in-one
Według producenta jest to krem typu All-in-one i może być stosowany do twarzy, dekoltu, pod oczy i jako baza pod makijaż. Brzmi fajnie, ale w sumie Miya reklamuje tak wszystkie swoje kremy, więc w gruncie rzeczy to nic nowego (a właściwie kremy z serii myWONDERBALM mają jeszcze więcej funkcji).
To jaki właściwie jest? Pod oczy się nada, na całą twarz też, jako baza również się sprawdza, bo podkłady ładnie się z nim łączą. Nawilża dobrze, szybko się wchłania i nie jest zbyt ciężki. Ale niestety ma jedną wadę i jest nią wykończenie - jego rozświetlenie polega na tym, że ma w sobie brokatowe drobinki (ich źródłem jest mika). A to może się sprawdzić co najwyżej na dekolcie. Za taką cenę (a właściwie niższą i to przy dwa razy takiej pojemności) lepiej skusić się na Hello Yellow albo I Love Me. SecretGLOW ma od nich bogatszy skład, ale w działaniu nie widzę większej różnicy.
Skład kremu jest w 93,7% naturalny. Substancje aktywne to: witaminy C, E, B3, prowitamina B5, kwas hialuronowy, drobiny miki i olejki.
Pojemność: 30 ml
Cena: 34,99 zł
Miya Cosmetics: myBEAUTYessence FLOWER BeautyPower
Esencja ma delikatny, kwiatowy zapach. Atomizer rozpyla ją równomiernie i drobno, nie ma tendencji do plucia. Chłodzi i odświeża skórę, delikatnie też ją nawilża oraz dodaje jej promiennego wyglądu. Przy cerach niewymagających latem może stanowić nawet alternatywę dla kremu. Cóż mogę więcej powiedzieć? To jednak tylko mgiełka, zbawiennego działania nie zauważyłam
Esencja ma 97,9% składników pochodzenia naturalnego. Składa się m.in. z wody termalnej, kwasu hialuronowego, hydrolatu z róży, witaminy B5 oraz 53.
Pojemność: 100 ml
Cena: 29,99 zł
Miya Cosmetics: myPUREexpress 5-minutowa maseczka oczyszczająca z kompleksem [5% kwas azelainowy + glicyna]
Maska ma ziemisty zapach i błotnistą konsystencję. Ma bardzo krótki czas działania, to maska do aplikowania na 5 minut, choć ja oczywiście nigdy nie pamiętam o czasie i siedzę z nią dłużej. Mimo tego nie podrażniła mi nigdy skóry. Po jakimś czasie od aplikacji zasycha na skórze. Dosyć łatwo się zmywa, nawet wtedy, gdy całkowicie zaschnie. Jest wydajna, słoik wystarcza na kilka tygodni regularnego stosowania.
Maseczka rzeczywiście dobrze oczyszcza twarz, ale jest to zauważalne przy regularnym stosowaniu. Skóra staje się czystsza i wydziela mniej sebum. Nie jest to typ produktu, który daje efekty stosowany doraźnie, więc jeżeli szukacie mocno oczyszczającej maseczki do okazjonalnego użytku, to nie będzie to. Ale za to jej plusem są realne efekty i łagodne działanie - nie podrażnia ani nie ściąga skóry, jak maski oczyszczające mają w zwyczaju.
Maseczka jest w 92,9% naturalna. Formuła maseczki składa się 5% kwasu azelainowy, glicyny, różowej i białej glinki, olejków z nasion malin i jojoba, witaminy E i prowitaminy B5.
Pojemność: 50g
Cena: 34,99
Miya Cosmetics: myPOWERelixir Naturalne Serum Rewitalizujące
Serum ma przyjemny, owocowy zapach. Konsystencja na oko przypomina zbity wosk, ale pod wpływem dotyku wierzchnia warstwa momentalnie się rozpuszcza i zamienia w olejek. Produkt ma przyjemny, cytrusowy zapach. Olejek jest bardzo tłusty i bardzo, ale to bardzo powoli się wchłania, dlatego absolutnie nie nadaje się na dzień, a jedynie na noc. W zamian za to fantastycznie nawilża, skóra rano jest nawilżona, gładka, promienna i wypoczęta, efekt jest niczym po zastosowaniu jakiejś odżywiającej maseczki, ale przy tym nie wymaga pilnowania czasu, zmywania i - co najważniejsze przy jego cenie - jest wydajne i naprawdę niewielka ilość wystarczy na pokrycie całej twarzy.
Jeżeli nie przepadacie za stosowaniem takich treściwych formuł na całą twarz, to dodam, że wspaniale sprawdza się w formie całonocnej maseczki pod oczy i do pielęgnacji ust.
Jeżeli nie przepadacie za stosowaniem takich treściwych formuł na całą twarz, to dodam, że wspaniale sprawdza się w formie całonocnej maseczki pod oczy i do pielęgnacji ust.
Skład tego kosmetyku jest naturalny w 98,4%. Serum zawiera olejki ze skórki słodkiej pomarańczy, chia, jojoba, oleje ze słodkich migdałów, ryżowy i kokosowy, masło mango oraz ekstrakt z planktonu, a także witaminy E i F.
Pojemność: 15 ml
Cena: 39,99
Miya Cosmetics: mySOSscrub Ekspresowy peeling glinkowy do ciała
Ten peeling pachnie cudownie, wybija się w nim zapach malin. Jest to zbity, suchy scrub, a za działanie peelingujące odpowiedzialne są cukier i sól. To bardzo mocny zdzierak, który ma też właściwości pielęgnujące. Oprócz tego że wygładza, pozostawia skórę nawilżoną dzięki zawartym w formule olejkom.
To, co mnie w nim zawiodło, to fakt, że słoik ma wysokie dno, więc jest go mniej, niż sugeruje opakowanie. Jasne, gramatura jest jawnie podana, ale powiedzmy sobie szczerze - kto ma skaner z wagą w oczach, który pokazuje nam, że tyle i tyle gramów na pewno nie wypełni opakowania? A tutaj potężny słoik sugeruje konkretną ilość peelingu, podczas gdy denko jest podniesione i zaokrąglone, co jeszcze dodatkowo zabiera miejsce na produkt. Zdziwiłam się, kiedy bardzo szybko natrafiłam na dno i poczułam się przy tym trochę oszukana. To bardzo dobry peeling, ale cholernie niewydajny.
Peeling ma 99,6% składników pochodzenia naturalnego. Jest zrobiony na bazie czerwonej glinki i naturalnych, skutecznych składników aktywnych: olejków z nasion malin, kokosowego, makadamia, kryształków cukru i soli.
Pojemność: 200 g
Ogólnie uważam, że asortyment Miya Cosmetics jest bardzo ciekawy i to jedna z moich ulubionych marek kosmetycznych. Ale uważam też, że niektóre kosmetyki nie do końca odpowiadały moim potrzebom lub rozczarowały mnie w jeszcze inne sposób...
Miya ma również dość wąski asortyment produktów do makijażu - rozświetlacze i krem BB. O nich również wam napiszę, ponieważ od jakiegoś czasu są w moich łapkach!
Zapraszam was również na moje social media:
Nie korzystałam jeszcze z produktów tej marki, ale kilka mnie ciekawi. Może kiedyś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńWarto, ja bardzo lubię produkty Miya :)
UsuńOj chyba czas na zamowienie u Miya ;)
OdpowiedzUsuńMają fajną ofertę :)
UsuńJuż o nich słyszałam, i to wiele dobrego, ale nie miałam okazji stosować.
OdpowiedzUsuńWarto przetestować ;)
UsuńNigdy nie słyszałam o tych kosmetykach :(
OdpowiedzUsuńTo teraz masz okazję, żeby dowiedzieć się o nich więcej ;)
UsuńO widzisz. Ja znam tę markę jednak tych kosmetyków nie. Czytałam Twoja opinię na temat kremu z tej marki I'm Coco Nuts i u mnie sprawdził się rewelacyjnie! Właśnie kończę drugie opakowanie i planuje kupić trzecie. Myślę, że to zależy od cery. Ja lubię ten krem, ale na prezentowane przez Ciebie również zwrócę uwagę.🙂
OdpowiedzUsuńWedług mnie jest po prostu najsłabszy z serii, nie mówię, że jest do niczego, ale nie robi wrażenia w porównaniu z pozostałymi :D
UsuńProdukty tej marki gdzieś mi mignęły kiedyś oczami, ale nie zdecydowałam się na zakup, ponieważ uznałam, że te kosmetyki są zwyczajnie słabe i pewnie nie działają. Jak widać popełniłam błąd. Ogólnie nie potrzebuję kosmetyków do twarzy. Nie mam z nią problemów, może czasami skóra mi się wysusza, ale nieczęsto. Tak czy siak, jak zużyję aktualny krem do twarzy (ziaja oliwkowa) to spróbuję Hello Yellow 😊 pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem te kosmetyki są bardzo fajne. Niektóre są świetne, inne poprawne, ale żaden nie okazał się bublem :) Dlatego lubię tę markę - póki co jej produkty utrzymują poziom. Pozdrawiam również!
Usuńlubię ich kosmetyki - mialam my power elixir, mgielke i mam aktualnie maseczke :D wszystko sie sprawdza!
OdpowiedzUsuńTo świetnie :D
UsuńJa ostatnio skusiłam się na dwie maseczki do twarzy marki Miya oraz krem BB :)
OdpowiedzUsuńTeż kupiłam ten BB :) Ale jest dla mnie trochę za ciemny :P
UsuńBardzo lubię kremy myWONDERBALM, a z nich także wersję z mango. Przetestowałam już wszystkie cztery i to do niej wracam z prawdziwą przyjemnością. Pozostałe formuły sa jak dla mnie nieco zbyt "bogate" i używałam je raczej na noc. Używałam także esencji, ale w wersji z kokosem. My Power Elixir jest dla mnie zbyt tłusty i używam go jedynie do pielęgnacji ust, czy skóry na łokciach i skórkach. Przyznaję jednak, że fajnie działa zrobienie sobie nim kuracji pod oczy (oczywiście na noc!).Kuszą mnie bardzo też inne produkty tej marki, ale jak na razie mam spore zapasy więc może kiedyś? ;-)
OdpowiedzUsuńJa trzy i Hello Yellow jest moim ulubieńcem. Dla mnie esencja z kokosem jest bublem już z powodu kokosa, nie zdzierżyłabym jej, nienawidzę kokosowego zapachu :D Co do elixiru ja okazjonalnie używam go na twarz, ale najczęsciej robię to, co ty - pod oczy i na usta, na noc to jest sztos :D
UsuńJa też lubię ich kosmetyki, jeszcze się nie zawiodłam :)
OdpowiedzUsuńSuper!
UsuńMiya ma wielu zwolenników, ja jeszcze od nich nic nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńNajwyższy czas to zmienić :D
UsuńO tych kosmetykach dowiedziałam się od mojej przyjaciółki - ona szczególnie poleca kremy. Czy i ja się na nie skuszę? Czas pokarze...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Również pozdrawiam!
UsuńZapowiadają sie fajne produkty. Nie mialam okazji poznać tej firmy
OdpowiedzUsuńTo może warto nadrobić tę znajomość ;)
UsuńTyle się dobrego naczytałam, ale jakoś nigdy na nic nie skusiłam. Musze w końcu wypróbowac, mam chętkę na krem z mango i esencję ;)
OdpowiedzUsuńPolecam! Szczególnie krem ;)
UsuńTwoja opinia wydaje się o tyle wiarygodna, że nie jest utrzymana w hurraoptymistycznym tonie. Piszesz o ty, co Ci się podoba, ale wykazujesz też minusy. Szczególnie ten, że produkty reklamowane są jako naturalne, co nie do końca jest prawdą.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, miło mi to słyszeć :)
UsuńMarka jest bardzo intrygująca, rzeczywiście, ostatnio swój asortyment niesamowicie rozszerzyła. Mimo że kilka produktów mnie kusi, do tej pory miałam krem mango i... miałam co do niego mieszane uczucia. Z początku okropnie mnie zapchał, dopiero za trzecim podejściem nic złego się nie wydarzyło. To mnie trochę zraziło do tych kremów, choć może inny wariant by mi bardziej przypasował. W końcu w tylu pozytywnych opiniach musi coś być :)
OdpowiedzUsuńTo jeden z moich ulubionych kremów! Aż ciężko mi uwierzyć, że jego zachowanie bywało tak zmienne, że raz zapychał, a raz nie. Może to kwestia połączenia go z jakimś innym produktem i razem dawały taki efekt?
Usuńbardzo lubię ich produkty ;)
OdpowiedzUsuńTe kosmetyki już wizualnie bardzo mnie zachwycają i kuszą - a po przeczytaniu opisów jestem nimi jeszcze bardziej zaintrygowana :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, skoro sama używasz tych kosmetyków, to wiesz o czym piszesz.
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie tą firmą.
Oj tak, często sięgam po produkty Miya :)
UsuńZ marką znam się już jakiś czas, również stosowałam krem od nich nim zaczęli wypuszczać w świat kolejne perełki. Bardzo intrygują mnie produkty, które zaprezentowałaś - szczególnie olejek do oczyszczania twarzy i ta ekspresowa maseczka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Aleksandra
Akurat olejku nie polecam ;)
UsuńNigdy jeszcze nie miałam kosmetyków z tej firmy, ale ich wysoka zawartość naturalnych składników i Twoja recenzja przekonały mnie, aby kiedyś spróbować zwłaszcza krem Hello Yellow.
OdpowiedzUsuńMuszę kupić coś od Miya!
OdpowiedzUsuńwarto! :)
UsuńNie miałam jeszcze nic z tej marki ale mam wielką ochotę na rozświetlacz i peeling:)
OdpowiedzUsuńw sumie to tu nawet nie pokazałam rozświetlacza ;)
UsuńNigdy nie miałam nic od tej marki.
OdpowiedzUsuńa warto się z nią zapoznać ;)
UsuńZwrócę uwagę przy okazji zakupów. Wydają się ciekaw a słoiczki nawet wizualnie ładne.
OdpowiedzUsuńJa z tej marki miałam krem do twarzy, ale ten niebieski - czyli ten którego akurat nie miałaś i maseczkę do twarzy tą samą co Ty. Jeśli chodzi o krem to na początku byłam nim oczarowana, ale z czasem zauważyłam, że lubi mnie zapychać :/ Na zimę był okej, ale już na wiosnę okazał się za ciężki, więc jakoś nie mam ochoty na inne kremy tej marki. Chociaż na inne produkty od nich owszem, szczególnie kusi mnie krem BB, peelingi do ciała, esencje i niebieska maseczka węglowa. Bo różowa maska była moim zdaniem genialna, bardzo się polubiłyśmy :)
OdpowiedzUsuńMnie żaden nie zapchał :) Recenzja się pojawi, ale na razie powiem w skrócie, że krem BB ma świetne właściwości, ale jasny kolor wcale nie jest jasny!
UsuńHello yellow pachnie mango? Co tam działanie, jak ma mango to już musi być mój :D. Nie no żartuję. Nie przepadam za treściwymi kremami ogólnie, więc raczej wrócę do pomysłu jego zakupu w okolicach jesieni. Z tego też względu nie kusi mnie różowa wersja. Ani konsystencja ani zapach nie wpisują się w moje gusta. Opinia o olejku mnie zasmuciła, bo ja je uwielbiam. Choć, może się skuszę, bo my wiecznie mamy odmienne opinie :D. Może mi by się sprawdził :). Ten rozświetlający krem do mnie też nie przemawia, drobinki na twarzy zapewnia mi rozświetlacz ewentualnie mgiełka wykańczająca. Na ciało też wolę mgiełki. Bielenda ma świetne! Jak ja uwielbiam esencje w lecie. Mogę się nimi pryskać non stop. Zawsze mam jakąś pod ręką. Nie liczę na nawilżenie, a raczej na odświeżenie, więc to idealne kosmetyki dla mnie. O maseczce słyszałam już dużo dobrego od Zaczarowanej i jest już na mojej wishliście. Lubię serum ale nie w takiej formie. Ogólnie nie lubię zbitych rzeczy w słoiczkach. Take the day off z clinique też pamiętam że tak średnio mi leżał przez formę. Zdjęcie z peelingiem - sztosik! Świetnie wygląda na zdjęciu jego konsystencja, trochę jak pokruszone ciasto. Do ciała lubię zdzieraki, tak samo jak kusi mnie zapach malin. Rozśmieszyłaś mnie z tą wagą w oczach :D. Ja też nie lubię takich kombinacji z opakowaniami. Lubię widzieć co kupuję, bo szczerze mówiąc nie oglądam w sklepie kosmetyków z każdej strony, jedynie czytam sobie etykietki i tyle. Nie miałam okazji testować produktów tej marki. Jestem ich ciekawa, choć pewnie jeszcze poczekają na mnie, bo mam długą chciejlistę pielęgnacyjną. Kolorówka od pielęgnacyjnych firm średnio mnie kręci ;)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, czy by się ten olejek sprawdził u ciebie, pomijając różne gusta, on sobie po prostu nie radzi z rozpuszczaniem makijazu. Ja lubię słoiczki, bo są bardziej ekologiczne od plastikowych opakowań, a przy tym pozwalają na pełne wydobycie produktu. Co do zakupów, większość osób tak robi! Ja lubię kolorówkę od pielęgnacyjnych firm przy makijażu twarzy, bo nie lubię jej obarczać ciężkimi produktami, które nie robią nic, poza chwilową zmianą wyglądu :)
Usuń