Dziś mam dla was nietypowy post, bo jest to recenzja łączona, napisana wspólnie z GlamGirl. Nasze zdania często są różne i uznałyśmy, że taki łączony post będzie interesujący, bo będziecie mogły poznać więcej niż tylko jedną opinię. U mnie możecie przeczytać o pomadkach Maybelline - Super Stay Matte Ink, z kolei u GlamGirl pojawi się post o bronzerach czekoladkach z Lovely.
Zacznę od swojej opinii na temat tych pomadek. Posiadane przeze mnie odcienie pomadki Maybelline - Super Stay Matte Ink to: Globetrotter (nr 135), Seductress (nr 65) Lover (nr 15) i Poet (nr 50). Opakowania są ładne, ich design jest prosty, ale jest coś eleganckiego i ciekawego w tej prostocie.
Aplikator jest wygodny, swoim kształtem przypomina ten w pomadkach Les Chocolats marki L'Oreal Paris, o których niedawno dla was pisałam. Jednak nie jest zakrzywiony, lecz prosty.
Pigmentacja pomadek jest zadowalająca, jedna warstwa wystarcza, aby pokryć w pełni usta wybranym kolorem. Pomadki nieco ściągają wargi, ale nie przesuszają ich tak bardzo, jak robią to niektóre matowe szminki. Mocno podkreślają fakturę ust, dlatego warto zadbać o ich odpowiednie nawilżenie. Ich formuła jest klejąca i ta lepkość niestety nie zanika, lecz towarzyszy nam aż do zmycia makijażu. Plus jest taki, że po chwili lepkość jest mniejsza, a pomadka nie klei się sama do siebie i nie schodzi w efekcie tego płatami z ust (jak robią niektóre tańsze pomadki).
Wykończenie pomadek jest satynowe, nie jest to stuprocentowy, toporny mat. Po nałożeniu wygląda to bardzo ładnie. Niestety według mnie trwałość pomadek pozostawia nieco do życzenia, bo jest nierówna w przypadku różnych kolorów - mimo tego, że moje usta są zadbane i odpowiednio nawilżone, pomadki schodzą z nich w nierównomierny sposób. Wycierają się, wykruszają, co wygląda. nieestetycznie. Robią tak zarówno po posiłkach suchych, jak i tłustych. To zażalenie dotyczy kolorów Seductress i Poet. Przy czym po tłustawych daniach wygląda lepiej, bo linia między naturalnym kolorem ust a pomadką jest łagodniejsza, przy wytarciu bardziej mechanicznym, np. po zjedzeniu bułki, pomadka wygląda fatalnie. Z resztą, same zobaczcie jak prezentuje się Seductress po raptem 4 godzinach:
Lover i Globetrotter zachowują się lepiej. Wyglądają ładnie przez długie godziny. Nie pękają i choć usta są nieco ściągnięte po kilku godzinach, to sama pomadka utrzymuje się na wargach przez długie godziny - ostatnio Lover wytrzymała ze mną 8h w pracy i dwa posiłki.
A teraz oddaję głos GlamGirl:
Cześć Wam!
Może zacznę od krótkiego przedstawienia się. Jestem Aneta, a piszę pod pseudonimem GlamGirl. Interesuję się wizażem, modą i fotografią. Z Kamilą podzielamy fioła na punkcie makijażu i osobiście nie wyobrażam sobie tygodnia bez wymiany wiadomości. Lubię jej bloga za szczerość i niepowtarzalność, ma swój styl, nie udaje nikogo. Na pewno na początku wytłumaczyła Wam, dlaczego nagle zmienia się osoba pisząca :).
Przejdźmy do mojej opinii. Bardzo podoba mi się opakowanie - jest proste, eleganckie i kolor nie jest przekłamany względem zawartości. Serduszkowy aplikator pozwala na dokładne wyrysowanie konturu ust. Konsystencja pomadki jest gęsta. Ogólnie nie przepadam za musami, a biorąc pod uwagę, że na początku się klei, nie wróżyłam jej dobrej przyszłości. Na pierwszy ogień rzuciłam ją na głęboką wodę. Pomalowałam nią usta przed weselem, na które się wybierałam. Pomadka wytrzymała w idealnym stanie od trzynastej do pierwszej w nocy, bez najmniejszych poprawek. Nie oszczędzałam jej, bo na takiej uczcie się nie da. Przetrzymała rosół, drugie danie, napoje, przystawki, ciasto itd... Przez swoją trwałość nie jest to pomadka nawilżająca usta. Moich nie przesuszyła, bo rzadko, która to robi. Maybelline - Super Stay Matte Ink to tatuaż dla ust, nie tylko na wielkie okazje, ale na każdy dzień, gdy nie mamy czasu, by przejmować się poprawkami i zastanawianiem się, czy przypadkiem nie przeniosła się na zęby. Uwielbiam ją i czekam na większą gamę kolorystyczną. Póki co mam odcień Lover i Seductress, jak dla mnie to idealne kolory na co dzień. Skuszę się jeszcze na czerwień i oczekuję pięknego brązu. Obecnie, na promocji w Rossmannie dostaniecie ją za 17 zł, czyli tyle co na internecie w drogeriach z najniższymi cenami i promocjami. Myślę, że to genialna cena, jak na tak fajny produkt.
Podsumowując, pomadki Maybelline - Super Stay Matte Ink są warte uwagi. Mnie przekonuje do nich przede wszystkim bardzo szeroka gama kolorystyczna - odcienie są piękne i różnorodne. W dodatku przyjemnie pachną karmelem, a niektóre kolory wyróżniają się swoją trwałością na tle innych pomadek tego typu.
Post sponsorowany.
Zastanawiam się co jest powodem, że te pomadki u jednym sprawdzają się genialnie, a u innych tragicznie. Muszę przyznać, że bardzo mnie kusiły, ale jednak odpuszczam, zostanę przy sprawdzonych pomadkach z Golden Rose.
OdpowiedzUsuńMnie też to ciekawi. Wątpię żeby to była kwestia złej partii. Jeden kolor mógłby nie zagrać ale kilka, to już nie możliwe. Tez bardzo lubię golden rose i z tymi nie da się ich porównać są bardzo inne ☺
UsuńWyglądają ciekawie, bardzo ładne kolorki :)
OdpowiedzUsuńTeż słyszałam na ich temat skrajnie różne opinie ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem w teamie fanow tej pomadki hihihi mam dwa kolorki i checi na wiecej :D
OdpowiedzUsuńZupełnym przypadkiem choć i nas to normalne w obu się nie zgodziłyśmy 😁. I każdej z nas jeden się sprawdził i jeden nie ☺. Musimy razem przetestować coś bardzo kultowego co nie ma złych opinii, ciekawe jakie byłyby nasze zdania 😉
OdpowiedzUsuńHahaha, prawda. Ale jest to ogólnie ciekawe, żaden ze mnie chemik, ale zastanawia mnie, czy może być to kwestia samych ust? No bo np. ze skórą zależnie od pH niektóre podkłady ciemnieją w różnym stopniu (oczywiście mówię tu o takich, które rzeczywiście oksydują od pH co widać po tym, ze np na dłoni ma inny kolor, a na twarzy inny, a nie o podkładach, którym wystarczy kontakt z powietrzem, żeby były brązowe, bo są po prostu słabe...), u jednych trochę, a u innych o kilka tonów i zastanawia mnie, czy może być podobnie z pomadkami?
UsuńHaha, prawda, byłoby to ciekawe!
Może i chodzi o ph. Bardzo dziwna sprawa :D
UsuńNo aż dziwne, że macie aż tak różne opinie - ale wiadomo co człowiek to opinia :D Jednak jako, że nie jestem fanką makijażu tz. taką maniaczką rasową, to sobie chyba je odpuszczę. Twoje zdjęcia pokazujące jak brzydko się zjada mnie przekonało! :)
OdpowiedzUsuńPaskudnie się zjadają! >.<
UsuńDobrze że mam nudziaka nie będzie aż tak kuło w oczy jak się zje 😉
OdpowiedzUsuńW sumie kolor na zdjęciu to też nudziak, ale odcina się niestety, bo wpada w brąz, a moje usta są jednak różowe :D
UsuńJa zgadzam się z Twoją opinią - z moich ust zjadają się paskudnie i kompletnie nie potrafię zrozumieć, czemu u jednych są hitem, a u innych zachowują się tak nieładnie. Ale kolory ciekawe, to prawda, choć trochę nie ogarniam dlaczego do Polski trafiła tylko część kolorów i to w większości raczej tych nietypowych.
OdpowiedzUsuńNo, okropne są. Ja używam ich tylko na krótkie wyjścia, bo po poprawkach robi się skorupa.
UsuńTo swoją drogą, ale podobnie jest z pomadkami Les Chocolats - ogólnie jest 12 kolorów, do nas trafiło 6.
Dzisiaj wypróbowałam tą pomadkę i nie wytrzymała przy jedzeniu . Starła się prawie cała. Za to przy tym jak piłam że słomki, to wytrzymała. I tak lepi się co może być nie fajne. Ale pomimo to lubię ją.
OdpowiedzUsuńJa właśnie też mam takie mieszane uczucia - lubię ją za kolory i pigmentację, nie lubię za trwałość (a raczej jej brak)
Usuńfajne kolory
OdpowiedzUsuńJestem wręcz w szoku jak dużo dziewczyn tu pisze że im też schodzi z ust. U mnie zachowuje się jak tatuaż i nawet rosół z nią nie wygrał... Nie wiem, dziwne to jest :D
OdpowiedzUsuńMoże rzeczywiście mają lepsze i gorsze partie? U mnie dobrze trzyma się tylko Lover, a pozostałe kolory to porażka :/
UsuńZdecydowałabym się na nie bez większego zastanowienia :)
OdpowiedzUsuńsuper kolory
OdpowiedzUsuńsuper kolorki!
OdpowiedzUsuńJeszcze się z nimi nie spotkałam... ale to co piszesz o tych pomadkach bardzo kusi!
OdpowiedzUsuńTylko że ja ich nie polecam...
UsuńHaha :D
UsuńZdecydowanie wolę jak pomadka jednak zastyga. Nie lubię mieć klejących ust;) Świetny pomysł z tą formą wpisu łączonego - dwa w jednym - dwie niezależne ale i rzetelne opinie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Cudowne kolory! :) Lubię tak sobie popatrzeć na nowości :) Jednak jako minimalistka posiadam jedną pomadkę Mac Velvet Teddy i ona jest wszystkim tym czego potrzebuję <3 wygląda wspaniale do każdego makijażu :)
OdpowiedzUsuńWciąż spotykam się z różnymi opiniami na ich temat - jedni je chwalą, inni odradzają i chyba powinno mnie ciekawić, do której grupy bym należała, ale jakoś nie mam ochoty ich testować. ;)
OdpowiedzUsuńbomba
OdpowiedzUsuńMuszę sama wypróbować i zobaczyć jak u mnie będą sie sprawdzać :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam je ;) matowa pomadka w płynie zawsze ma honorowe miejsce w mojej kosmetyczce. :)
OdpowiedzUsuńA czytałam o nich tyle pozytywnych opinii. Jak to zwykle bywa, trzeba wypróbować na sobie :) Podobają mi się dwa kolorki :)
OdpowiedzUsuńOczywiście dołączam do grona obserwatorów :)
Miło mi :) no niestety... Sama jestem z nich średnio zadowolona.
UsuńJasny róż i brzoskwinka wyglądają bardzo ładnie. ;)
OdpowiedzUsuńKusiły mnie, ale formuła i efekt końcowy nie zachwycają ;/
OdpowiedzUsuńKolory mają piękne, ale skoro się tak paskudnie zjadają to chyba sobie darujemy :(
OdpowiedzUsuńSłyszałam same pozytywne opinie na ich temat, a tu proszę :o
OdpowiedzUsuńChyba muszę po prostu kupić jedną i spróbować, jak to będzie u mnie :)
ja się w końcu na którąś skuszę ;)
OdpowiedzUsuń